Plany, plany... A to właśnie dziś (piątek) leje jak w Rumunii, co gorsza zanosi się, że poleje parę dni! Już mnie dziś "życzliwi" zachęcali: w taki deszcz się wybierasz? Ano wybieram się, człowiek nie z cukru a raczej z wody, to co się może stać? Tylko trzeba się zastanowić, czy odzienie skompletować ciepłe, czy raczej zwiewne. Ale będzie z czego wybrać: przez lata obkupiłem się w Lidlu i Allegro na wyprawę co najmniej całoroczną. Fakt, niektóre szmatki muszą poczekać na swoją kolej, gdyż widnieje na nich znaczek XL (kurczę Extra Large!) – dobrze, że chociaż większość XXL-ek zaczęła pasować (-10 na wadze), coś mikrych sobie wyobrażają tych cyklistów producenci.
Na deszcz niestety nie ma rady, jeśli ciepły – zdjąć wszystko, namydlić się i sprawy higieniczne załatwione... A zimny? O ile się ma jakąś płachtę na grzbiecie zaraz robi się ciepło, sauna można powiedzieć! No i po co jeździć do SPA? Ja tam mam coś w rodzaju ponczo, niby dedykowane na rower ale szału nie ma – pół godziny i woda wszędzie.
No i ciekawie może być z namiotem Hi-tec Twin 2 kupionym z miesiąc temu i w ogóle nie wypróbowanym. Niby ma tam czegoś 3000 ale żeby nie dziur! Może jutro sobie rozbiję na boisku przed blokiem i zobaczę, czy się w tej małej dwójce zmieszczę. Bo ona do sakwy wejdzie, co było głównym powodem zakupu.
No to pora opowiedzieć coś o rumaku: rączy to on specjalnie nie jest i swoje waży ale zadanie wożenia 140-150 kilo (no, z bagażem oczywiście!) spełnia dobrze. Wprawdzie poprzednie koła dostały trochę w kość i przeznaczone są do lżejszych zastosowań (dameczka) ale nowe w podobnej konfiguracji jeszcze żadnej szprychy nie uroniły. Szprychy to nierdzewki - bodajże Sapim, obręcze Alesa Explorer (już ich nie robią!) a piasty – grafitowe LX-y. Do tego kaseta XTR 8b. 13-28, korba XT, łańcuch HG-70, przerzutki LX i napęd gotowy. U zorientowanych konfiguracja mogąca wzbudzić zazdrość ale część to jeszcze 20 wiek! Aha i klamkomanetki zaledwie Alivio, żeby nie snobować (taaa... nie mogę wyrwać XT-ków w dobrej cenie).
Tego wszystkiego nie było w pierwotnej konfiguracji Gianta Allroundera z 2001, za to była niecieniowana rama, sztywny widelec i tego oraz mostka nie zmieniałem. A sztyca to poleciała przez słabe czucie w łapkach – przekręciłem śrubę stosując zasadę „do oporu i jeszcze pół obrotu”. Reszta to sam kult, wyznawany przez sakwiarzy całego świata – siodło Brooks, bagażnik Tubus Cargo, sakwy Ortlieb Backpacker Classic i opony Schwalbe Marathon Plus a żadnej z tych rzeczy nie kupiłem w sklepie za ciężkie pieniądze - o Allegro dzięki ci! Za nieco lżejsze doszedł lowrider (przedni bagażnik) i sakwy Crosso Dry. Teraz to wszystko się tłoczy w kuchni wynajmowanej kawalerki i robić zdjęcia byłoby bez sensu – dam coś z trasy.
No to jutro pakowanie i coś o sprzęcie pomocniczym...
Acha, jeszcze o planach - wyjazd w niedzielę po mszy o 9.30 (tak, tak) spod kościoła w Wielbarku, potem przez mostek pod firmę, co żywi i odziewa - mam nadzieję, że uda się namówić ochronę, żeby mnie „zdjęli” na jej tle, to się dowiecie... Tłumów się nie spodziewam ale gdyby ktoś przybył pomachać – zapraszam.
Fotka powyżej to ciągle reminiscencje – tak jest w okolicach Rożniawy (południe Słowacji) przy 40° C, zdjęcia wychodzą na niebiesko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz