sobota, 2 lipca 2011

Wigilia wyjazdu - czyli pakowanie, rozczarowanie i testowanie.

Już parę osób kibicuje, więc klamka zapadła - jutro przez Rozogi do Mikołajek.
Co do przyodziewku - zwyciężyła opcja zdroworozsądkowa - z cieplejszych rzeczy kurtka, bluza z długim rękawem i koszula zwana trekingową a podobna do zwykłej flanelówki oraz długie acz cienkie spodnie, na cieplejsze okoliczności przyrody - dwie koszulki z krótkim, dwie bez rękawów i dwie tzw. termiczne, których zaletą jest mała objętość. Do tego dwie pary szortów (obcisłe, chociaż dodają stylu jakoś zarzuciłem), piżamka (a jakże:)) do spania, piankowe klapki i ... niestety tylko jedne buty. Fakt porządne trekingowe sandały ale nie mogę odżałować sandałów spd (z blaszkami stukającymi przy chodzeniu jak podkowy), które gdzieś przepiłem. Najpewniej zostały w Pionkach a szkoda, dzięki używaniu "na przyboś" moje stopy po wyprawie zdobiły jaśniejsze plamy tam, gdzie paski rzeczonego obuwia broniły dostępu słońcu. No i pedały (brzydko się wyrażam - może geje?) mam dwustronne a sztywna podeszwa spd-ziaków dawała, wierzę, większą sprawność przekazywania mocy!
Zresztą to nie jedyna rzecz, którą zgubiłem tego roku (hm... ciekawe dlaczego?) - w niebyt odeszła cała mailowa korespondencja z 10 lat,co przy poprzednich reinstalkach systemu się nie zdarzyło, tudzież gustowna chustko-czapka w barwach Szwecji, którą miałem wszędzie. Dobrze, że chociaż głowa (nie gwarantuję) została. No i to właśnie jedno z rozczarowań, następne - poczciwy Canon A60 dostał objawów agonalnych (pasy na wyświetlaczu), więc będę musiał wziąć Panasonica DMC-F3, który mimo 6-krotnie większej liczby pikseli do staruszka się nie umywa. Jeszcze następne rozczarowanie - nowiutki netbook Acer One a właściwie Windows 7 Starter nie pozwala użytkować programów, z którymi się zżyłem. Nie wymienię ich nazw, bo były to związki na "kocią łapę" ale jeden to fajna mapa a drugi - przeglądarka zdjęć i nie tylko. Cóż, mam nadzieję, że Google Maps znajdą bezdroża, które będę przemierzał a fabryczna przeglądarka umożliwi chociaż obracanie i zmniejszanie zdjęć. No i tego Acera testuję pisząc ten post (poprzednie szły ze stacjonarnego).
Zaraz, jak łachy przeschną (niektóre okazały się być nie pierwszej świeżości) dokończę pakowanie, wtrząchnę sałatkę grecką i pobiję się z myślami czy oglądać dzisiejsze boksy czy iść wcześniej spać. No, jeszcze zajrzę na mojego pamiętnika czy się jakiś komentarz nie pokazał i na pocztę, bo wciąż czekam jednego potwierdzenia przeczytania.
A jutro w drogę!

Zdjęcie na dziś przedstawia bardów na zamku Hruba Skala w Czeskim Raju. Mam nadzieję, że nie pozwą mnie o naruszenie dup, tfu... dóbr albo wizerunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz