No i plan wykonany (kto mnie zna nie zakładał tego jako oczywistości), po dość bezproblemowym rozłożeniu namiotu na kempingu Wagabunda siedzę w pustym ogródku piwnym przy piwku oczywiście i przy pomocy "Nocy i Snów" Magdy Umer odcinam się od płynącego zewsząd zgiełku (taka mp-trójka to jednak niezły wynalazek - np. w trasie chroni uszy przed przewianiem). Czy ci ludzie mają rozum? Z tysiącwatowej aparatury buczą Dni Mikołajek a obsługa baru robi im konkurencję na jakichś chińskich pierdziawkach.
Tak, jak zakładałem - ruszyłem po mszy i zrobiłem zdjęcie pod firmą. Pogoda trochę straszyła ale nie było tak źle - żółte ponczo założyłem raptem dwa razy i to na kilkanaście minut. Pierwsza ciekawa miejscowość to Klon z kilkunastoma drewnianymi chałupami o randze zabytku. Na Mazurach to ewenement - niemiecka tradycja budowlana objawiła sie w czerwonej cegle i kamieniu. Ale to pogranicze, pogranicza mają swoje odmienności i dlatego tak lubię je przemierzać. Cmentarze na przykład - zazwyczaj mieszanka nazwisk, czasem wyznań. Niestety te mazurskie wymarły wraz z ewangelikami - czasem można zauważyć jakieś kwiaty, nie wiadomo przez kogo przyniesione, czasem zabłyśnie bejcą nowe ogrodzenie ale nagrobki w rozsypce. A czy wyryte w piaskowcu zacierające się litery Erna Gonschorek nie mówią wszystkiego o historii tych ziem?
Po paru kilometrach było Wilamowo z uroczym wiejskim stawem. Wszystko zadbane, trawka wystrzyżona, płaczące wierzby,ławeczki, kwiaty w oryginalnych rosochatych donicach - gdyby trafiła się ewentualność romantycznego wieczoru tu bym przyjechał!
Potem, cóż... Szara sakwiarska mitręga - niezły asfalt do Karwicy a dalej wyboje aż za Wojnowo. A w Wojnowie - klasztor starowierców i cmentarzyk. Coś tam wcześniej kojarzyłem ale dopiero tu dotarło, że i prawosławie miało swoją reformację w 16 wieku. Tylko, ze instytucjonalna i odgórną. Ci, co się nie dostosowali byli tępieni i musieli szukać nowych miejsc. Co, ciekawe jeden z odłamów zrezygnował z posług kapłanów, twierdząc, że Bóg odebrał ludziom sakramenty. To tzw. bezpopowcy. Ostatnia mniszka z klasztoru w Wojnowie zmarła w 2006 - teraz jest to własność prywatna aczkolwiek udostępniona za "co łaska".
A za Wojnowem skończyły się "mazowieckie" płaskości a zaczęły pagórki " w sam raz" - takie, że podjeżdża się z prędkością 15 km/h a zjeżdża z 30. I tak do Mikołajek. Po drodze był kryzys 60-go kilometra, który zażegnałem kawałkiem czekolady i napojem energetycznym oraz pełnosprawny posiłek w Ukcie. Tzn. taki miał być ale naczekałem się na półsurowe polędwiczki z pół godziny. Nie polecam zajazdu Jurand!
A Mikołajki? Gdybym był nastawiony żeglarsko, może w jakichś tawernach tutejszych znalazłbym klimat. A tak to widzę tłumy i komercję... No jeszcze połażę, to może zmienię zdanie. Trochę żałuję, że rozbiłem się na wielkim kempingu z dala od centrum ale tylko ten namierzyłem przez internet no i był pierwszy z brzegu (do szału mnie doprowadzały wielogodzinne poszukiwania noclegu za poprzednich wypraw - a może gdzieś będzie taniej albo trawa miększa - i zawsze pierwsze miejsce okazywało się najlepsze). A tu proszę: w centrum przy domach małe pola namiotowe - cen nie znam ale wyglądają zachęcająco.
Ot i tyle na dziś... Jutro będę próbował dotrzeć do Suwałk ale to ze 130 kilosów, więc może wystarczy Olecko. W każdym bądź razie ciągoty nie słabną!
Pokaż Wielbark-Mikołajki na większej mapie
Start - i wszystko jasne.
Pogoda straszy!
Chata z Klonu, tzn. nie wiem z czego ale z tej wioski.
Wilamowska romantyczność.
Wojnowski klasztorek...
... i cmentarzyk.
Zemsta Juranda!
Ciasne ale własne lokum wagabundy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz