środa, 6 lipca 2011

Dzień czwarty, Mikaszówka - Bohoniki, czyli prawie 98 km najpierw Puszczą Augustowską, by przekraczając Biebrzę za jakiś czas wkroczyć na Tatarski Szlak.

Ranek nastał bezdeszczowy. Postanowiłem pospieszyć i nie rozkoszować się kawą, więc małą agroturystykę (tak stało na banerze) opuściłem ok. 8.30. Oczywiście pod sklepem GS-u zjadłem dwie jagodzianki popijając jogurtem a towarzyszem moim był milczący bosy Tadek acz jego menu składało się z papierosa i piwa Wojak. A z tą kawą to był błąd...
Jechałem otępiały jak wół po dniu orki i nie wiedzieć czemu zamiast skręcić w Gruszkach (może jednak dlatego, że odczytałem GROSZKI - oj trzeba będzie te okulary wykupić) pociągnąłem na Białoruś! Dopiero w Kudrynkach kapnąłem się, że lezę w łapy Łukaszence i nie zaryzykowawszy leśnego skrótu, cofnąłem się do wspomnianych Gruszek. I znowu dycha jak psu w d... No niezupełnie, bo okoliczności przyrody Puszczy Augustowskiej były prima sort. Nawet lisa-przecherę spotkałem - chwilę poprzyglądaliśmy się sobie i odpuścił... Nie zjechałem natomiast do żadnej ze śluz Kanału Augustowskiego, chociaż drogowskazów było sporo. Wczoraj widziałem jedną po drodze a druga w Mikaszówce akurat była w remoncie.
Po leśnych ostępach wjechałem do Lipska (przez chwilę myślałem, że dotarłem do NRD) ale to był ten nad Biebrzą. Dopiero tu uzupełniłem kofeinę kawą Segafredo (5 zł!) a płyny - małym p. Podjechałem też pod potężny neogotycki kościół (nie ma co, na tym Podlasiu na wiarę nie skąpią - kościoły okazałe i dobrze utrzymane) a tablica na nieodległym obelisku poinformowała mnie, że stąd do boju wyruszył major Hubal.
W okolicach Jałowa wszedłem na niewysoką (uff) wieżę z widokiem na biebrzańskie chaszcze. Takie widoki to i nad rodzinną Zagożdżonką bym znalazł więc ta Biebrza musi oferować coś jeszcze... Nic za to nie oferuje Dąbrowa Białostocka - ot dziura i tyle. Zjadłszy loda o smaku coli pokierowałem się na Różanystok, gdzie jest znany salezjański kompleks szkolno - wychowawczy i Maryjne sanktuarium... obecnie w remoncie. Nie znalazłem więc wyciszenia w stuku młotków i warkocie wiertarek. Gorzej, rzęsisty deszcz co akurat lunął doprowadził mnie do małej pasji - na szczęście wkrótce ucichł i powodem do burczenia pod nosem został jedynie podlaski szuter z Grodziszczan do Butrymowców. Istna tarka, aż mi zęby dzwoniły. Jechałem tamtędy, żeby ominąć ruchliwą wojewódzką do Sokółki a przy okazji zobaczyć coś. W Siderce był to kościół (zamknięty - jak mają ludzie przychodzić do zamkniętych kościołów?) z obeliskiem(?) pewnej pani, która zginęła tragicznie w 1932 w wieku 34 lat a w Sidrze też zamknięty kościół i ruiny zboru kalwińskiego. Ale dobre i cokolwiek. Wkrótce jednak wjechałem na tą 673-kę, było faliście ale nie wyboiście za to ruchliwie przez ciężarówy z kruszywem z pobliskiej kopalni.
O, Sokółka to jedno z większych rozczarowań, miasteczko bez wyraźnego centrum, z mnóstwem ciucholandów za to bez knajp! Do jedynej, którą minąłem musiałem powrócić, bo mi elektryka siadała. Nie pomnę nazwy ale to ta zaraz po skręcie z szosy dąbrowskiej. Na szczęście były kartacze, na które polowałem od dwóch dni ale chyba niepotrzebnie wziąłem obsmażane bo były suchawe. Nie chciałem się nawadniać p. normalnym, więc poszło Karmi.
Teoretycznie mogłem zacząć szukać noclegu ale mi ta Sokółka obrzydła (gdzie te klimaty od Bromskiego?), więc ruszyłem na Krynki by po paru kilometrach wjechać na Tatarski Szlak i przez Drahle dotrzeć do Bohonik. Tu pod (zamkniętym) meczetem spotkałem sympatyczną czwórkę mieszaną wagi średniej z Łodzi i Tomaszowa. Dziewczęta były śmielsze i podpytywały o sprawy duchowe - że sam, że sporo kilometrów dziennie, że skąd pomysł na taką trasę... Panowie zaś zainteresowali się siodełkiem i czy mam zapasowy łańcuch. Wiadomo, wiara z Marsa! Pozdrawiam niniejszym obie płcie, bo otrzymali linka i być może poczytają.
Zajrzałem jeszcze na tutejszy mizar (cmentarz) i stwierdziłem, że - z wyjątkiem symboli - podobny do innych. Osobliwością może być podawanie imion rodziców zmarłego (pewnie dlatego, że pula nazwisk nadana Tatarom przez polskich królów była skąpa) oraz obecność kamieni lub desek "w nogach" i " w głowach" grobów ziemnych.
Wykorzystałem dogodne warunki na kwaterze (vis a vis meczeciku) i wypławiłem się w wannie! Zrobiłem tez przepierkę w nadziei, ze oczekiwane słoneczko dosuszy mi gacie i skarpety w dniu jutrzejszym.
A jutro ... Nie zerknąłem w rozpiskę ale zdaje się dalsza część Tatarskiego szlaku z Kruszynianami (znanymi z "Barw szczęścia").


Pokaż Mikaszówka-Bohoniki na większej mapie


Puszczańskie siedlisko.

Ogromny, neogotycki w Lipsku.

A to bazylika w Rózanymstoku.

Ten stoi w Siderce...

... a ten w Sidrze.

Ten podobno grał w "U Pana Boga...", będę musiał zweryfikować.

Początek Tatarskiego Szlaku.
Meczet w Bohonikach.
Tomaszowianie i Łodziacy - tez w Bohonikach.

Pełen wywód pochodzenia na tatarskich nagrobkach.

Może jak kopczyk zniknie - chociaż kamienie wskażą miejsce...

Stanowisko gotowe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz