sobota, 9 lipca 2011

Dzień siódmy, Białowieża – Mierzwice, czyli 105 km z niczego…

A zaczęło się tak: odwlekałem wyjazd z kempingu, bo w nocy znowu lało i chciałem podsuszyć namiot. Płonne nadzieje, musiałbym czekać do popołudnia, bo wtedy dopiero wyszło konkretne słońce. No i ok. 10.00 ruszyłem na to Topiło, nawiedzając po drodze Miejsce Mocy. To rzekomo jeszcze pogańskie uroczysko z powykręcanymi (acz młodymi) drzewami i głazami ułożonymi w krąg. Podobno wrażliwcy coś tam czują, jakieś dreszcze, wibracje czy cuś… Ja czułem wibracje jak tam jechałem po korzeniach a mocy doznałem o tyle, że mnie porządnie z-mocy-ło. Ergo: jestem gruboskórny i szlus. No i przez te gusła wrąbałem się w puszczę wilgotną i oślizłą, której 20 km przemierzałem 3 godziny. Oj dobrze, że wczoraj się nie wybrałem, bo by mnie wilcy zjedli. W Topile jednak była jakaś agroturystyka ale mnie na ową chwilę zainteresował sklep, gdzie oczywiście kupiłem i niezwłocznie spożyłem małe p.
Tu dygresja odnośnie życzeń przyjaciół ze słonecznej Italii (aż tam mnie czytają!), żeby mnie co przykrego spotkało, bo wyprawa nieważna. No to odpowiadam – a te 20 km przez wertepy, kałuże i chaszcze to nic? Nie polecam, gdyby ktokolwiek, kiedykolwiek…
Potem nie było wiele lepiej, niby asfaltami ale na „okrętkę” z wyraźną awersja do powrotu w teren. No i dlatego o 16-tej miałem najechane niecałe 50, podczas gdy spotkany w Kleszczelach (kolejna ładna cerkiew) samotny wyprawowicz dookoła Polski - aż 100 km. To był gość z Elbląga, w trasie od Bożego Ciała - w 17 dniu jazdy miał na liczniku 2600 km ale nic nie zwiedzał. Co ciekawe, sprzęt miał skromniejszy od mojego… Czyli się chce – się jedzie.
W Milejczycach bardziej szukałem baru niż drewnianego kościoła zaznaczonego na mapie. Ale ani jednego, ani drugiego nie znalazłem. Do tego wojowałem z myślami, czy pociągnąć na Mielnik, gdzie mógł być ale nie musiał – prom, czy Bug przekroczyć mostem w Siemiatyczach. Wygrała opcja zachowawcza a posiliłem się dopiero w Żerczycach. Frykasy to nie były – fasolka z mikrofali i Żubr z kija. Do tych Siemiatycz Szlo jak krew z nosa, mimo ogólnego dobrostanu zaczęły mnie ostro napierniczać nadgarstki. O, jeszcze czegoś takiego nie czułem, ciekawe, co będzie jutro?
A Siemiatycze nic ciekawego ,do tego noclegów jak na lekarstwo a w cenach kosmologicznych. Młode małżeństwo, u których zasięgnąłem języka radzili jechać za Bug no i jechałem, jechałem…
Ale przynajmniej mam luksusa – TV w pokoju na agroturystyce „U Małgosi” - tylko, że załapałem się na porażkę naszych wolejbolistów z Ruskimi.
Jutro zmieniam mapę, bo nieoczekiwanie znalazłem się w Mazowieckiem. A plany? Życie pokaże.


Pokaż Białowieża-Mierzwice na większej mapie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz